Media - artykuły, wywiady, recenzje18.09.2008
Przychodzenie, odchodzenie... Dziennik Polski - 15.09.08r.
Przychodzenie, odchodzenie...
Tak śpiewali piwniczanie dla Piotra S.
Przychodzą, odchodzą... 30 lat temu odszedł Wiesław Dymny, w 1997 roku - Piotr Skrzynecki, parę miesięcy później - Janina Garycka, potem podążył za nimi Krzysztof Litwin, w tym roku Andrzej Warchał, Halina Wyrodek... I ten, który przed laty napisał "Przychodzimy, odchodzimy /leciuteńko na paluszkach /szczotkujemy wycieramy /buty nasze twarze nasze /żeby śladów nie zostawić..." - Janusz Jęczmyk.
W piątkowy późny wieczór ten piwniczny hymn, zamykający ponad trzygodzinny, piękny koncert, dwunasty już "dla Piotra S.", zabrzmiał szczególnie. Bo też tym razem przywołał on jakże wielu nieobecnych... Urywkami filmowymi stojącego za swą trybunką Andrzeja Warchała, i Halinę Wyrodek, w jej popisowym "Szale", momnologami i piosenkami Wiesława Dymnego, wciąż atrakcyjnego dla kolejnych kompozytorów; właśnie Piotr "Kuba" Kubowicz sięgnął z powodzeniem po jego "Karalucha", po inny tekst Adrian Konarski...
Bo przecież od przeszło półwiecza - jedni odchodzą, nie zawsze ostatecznie, inni przychodzą, zostają. Jak Agata Ślazyk, utalentowana wokalnie, acz wciąż zmagająca się z repertuarem, czego dowiodła i swą piosenką w piątek, jak Kamila Klimczak, urodziwa aktorka z "Bagateli". Odszedł, by po latach się objawić, oby na dłużej, Szymon Zychowicz, odeszli, ale niezmiennie przy takich okazjach powracają: Grzegorz Turnau, Beata Rybotycka, Anna Szałapak, Jacek Wójcicki - przedstawił m.in. arcyzabawną piosenkę Grzegorza Turnaua i Michała Rusinka (ależ napisał znakomity tekst o "Cud dziewicy")... A z nimi wspaniali muzycy: Konrad Mastyło, Jacek Królik, Sławek Berny, i... Wpadł także, choć ma swą Piwnicę Św. Norberta, wirtuoz fletu Stefan Błaszczyński.
I tak mieszają się przy okazji tego Piotrowego koncertu młodzi i weterani, córka skrzypka Michała Półtoraka Agata, także ze skrzypcami, i siwiuteńcy Mieczysław Święcicki oraz Tadeusz Kwinta, niezmiennie w formie wspaniałej, Ewa Wnukowa, znów w ładnej nowej piosence, i Czesław Wojtała, który rozbawił widzów w Auditorium Maximum szyderczymi rymami o opozycyjnej partii, i Krzysztof Janicki, który kolejny raz swymi wiadomościami z kraju i ze świata trafnie skomentował dopadające nas paradoksy. I Leszek Wójtowicz w jeszcze jednej cierpkiej balladzie o "tym kraju", kończącej się zwrotką: "Diabeł ze szczęścia łapy zaciera /Diabeł nad Wisłą nigdy nie ziewa /Codziennie nowej farsy premiera /Można mieć pewność że ktoś zaśpiewa" i jakże trafnym refrenem: "Zbudujemy coś pięknego bo budować miło /Potem wszystko podpalimy żeby się paliło /Jak już będzie się paliło zaklaszczemy w dłonie /Bowiem jest nam zawsze miło gdy coś pięknie płonie". Oto "Nasz lunapark".
Z nowych piosenek z radością przyjąłem Tamary Kalinowskiej "Świadków tajemnicy", jeszcze jednym komentarzu do fenomenu tego kabaretu i Samego Piotra S. Wpadł nawet, wyjątkowo, Andrzej Sikorowski, by przypomnieć swój "Żal za Piotrem S." a w duecie z Grzegorzem Turnauem opiewać panią Zosię Żak, co to przed siedmiu laty dostała tytuł Honorowego Ambasadora Piwnicy pod Baranami.
To był piękny koncert; stosownie długi, z ładnie posplatanym scenariuszem, z wdziękiem i dowcipnie poprowadzony przez jego autora - Marka Pacułę. I tylko "Ta nasza młodość" śpiewana przez chórek, bez solistki, która wzruszała nią od dekad, wywołała bolesny ucisk w gardle. Ale, przecież, i rację ma autor wykonywanej w tym kabarecie od dawna "Dezyderaty": "Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat". To ona niezmiennie pojawiała się, gdy już Halina Wyrodek kończyła opiewać "Tę nasza młodość, ten szczęsny czas /Tę parę skrzydeł zwiniętych w nas...".
I oby - tak odchodząc, przychodząc - śpiewali piwniczanie jeszcze długo. Także 12 września. Mimo sygnałów, że może piątkowy koncert, dwunasty taki, był ostatnim...
Autor:
Wacław KrupińskiŹródło: Dziennik Polski