NOC CYTATÓW (Wiesławowi Dymnemu) To było tam na dole Gdzie w dymie od pokoleń O Wielkiej Sztuki rolę Straszliwy kipi spór On przyszedł przed północą Kiedy się diabły kocą I właśnie z ich pomocą przytaszczył bestii wór A bestie jak to bestie Dziwne głosiły kwestie Nieczułe na sugestie By przegnać pustki czad Wszystkie żłopały wódkę Z natychmiastowym skutkiem Jak gdyby strach przed jutrem Wypiął włochaty zad Zjawiła się panienka W talii bezczelnie giętka Króciutka jej sukienka Zastanowiła nas Nadleciał Czarny Anioł Z uwagą spojrzał na nią I nagle tuż pod ścianą Dwuznaczny wyrósł las Potem przylazły koty Dźwigając w łapach młoty Gotowe do roboty Która im była w smak Jeden zamruczał – hopla Zrobimy aeroplan Starczy fantazji kropla By się zabawić tak Zaś Szajbus dynamiczny Wyraźnie obsceniczny Uderzył w ton tragiczny Tłukąc kieliszki dwa Bełkotał że na wieży Wisielec małoświeży Dla stada nietoperzy Na saksofonie gra Wszystko się zakręciło Nienawiść smutek miłość Czy tak naprawdę było Tego dziś nie wie nikt Wśród tylu zmór i ludzi Niełatwo się obudzić Lecz po co tak się trudzić Gdy rozum smacznie śpi On wstał by coś powiedzieć Więc lepiej było siedzieć Cichutko jak te śledzie Aby nie wkurzył się Spojrzał nam prosto w oczy I wtedy nas zaskoczył Tym co w pamięci mroczy Jak niewyraźny sen Słońce wschodzi raz na dzień tylko raz Tylko raz wygasza ognie bladych gwiazd Ja zmęczony wędrowiec żegnam was Słońce wschodzi raz na dzień tylko raz jesień 98 r.