MOJA LITANIA Jaki jeszcze numer mi wytniesz W którą ślepą skierujesz ulicę Ile razy palce sobie przytnę Nim się wreszcie klamki uchwycę By otworzyć drzwi do Twego serca Które przeszło już tyle zawałów Czy nikogo więcej nie obudzą W Twym imieniu oddane wystrzały ref. Nie pragnę wcale byś była wielka Zbrojna po zęby od morza do morza I nie chcę także by cię uważano Za perłę świata i wybrankę Boga Chcę tylko domu w twoich granicach Bez lokatorów stukających w ściany Gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać O sprawach które wszyscy znamy Jakim ludziom jeszcze pozwolisz By twym mózgiem byli i sumieniem Kto z przyjaciół pokaże mi blachę Kładąc rękę na moim ramieniu Czy twój język nadal pozostanie Arcyszyfrem nie do rozwiązania Czy naprawdę zaczęłaś odpowiadać Na najprostsze zadane pytania ref. Nie pragnę wcale… Ile razy swoją twarz ukryjesz Za zasłoną flag i transparentów Ile lat będziesz mi przypominać Rozpędzony burzą wrak okrętu Tą litanią się do ciebie modlę Bardzo bliska jesteś i daleka Ale jest coś takiego w tobie Że pomimo wszystko wierzę – czekam ref. Nie pragnę wcale… Jaki jeszcze numer mi wytniesz W którą ślepą skierujesz ulicę Ile razy palce sobie przytnę Nim się wreszcie klamki uchwycę jesień 80’