Leszek Wójtowicz - strona główna
StartWydarzeniaBiografiaMP3GaleriaTeksty piosenekMediaBlogKsięga gościLinkiKontakt
 Wydarzenia
Referat na konferencji naukowej w maju 2002 r. wygłoszony.
14.02.2006

"INTERNET OCZAMI ARTYSTY"

Motto

"Poeta i prawnik w biednej siedzą duszy, jeden bez drugiego nigdzie się nie ruszy".

Szanowni Państwo!

Podejmując próbę zastanowienia się nad fenomenem Internetu nie chcę wskazywać żadnych konkretnych rozwiązań, które miałyby służyć próbie uporządkowaniu tego zjawiska. Nawet pobieżny opis sieci może sprawić ogromne kłopoty, nie wspominając o prognozach dotyczących jej możliwych kierunków rozwoju.
Proszę wybaczyć, że oprócz osobistych refleksji wspomnę także o sprawach wydawałoby się oczywistych.
Ktoś może zanegować sens przypominania oczywistości, ale właśnie w obecnych czasach sprawy takie traktowane są z zastanawiającym pobłażaniem. Żyjemy w kraju, gdzie na przykład stanowieniem prawa zajmują się osoby mające z jego przestrzeganiem znaczne kłopoty. Tak być nie powinno i to jedna z jaskrawych oczywistości, o których zapomina się bez przysłowiowego zmrużenia oka.
Tak się złożyło, że oprócz tego, iż jestem śpiewającym poetą, posiadam także dyplom Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mój wywód skażony będzie, zatem specyficzną dwoistością myślenia.
Na początek ośmielam się przypomnieć, że uregulowania prawne dotyczyć mogą, a raczej ujmując rzecz ściśle dotyczyć powinny spraw realnych. Można niewątpliwie wpływać na kształt marzeń i to w skali wręcz przemysłowej, nie sposób jednak owego kształtu egzekwować.
Należałoby w tym miejscu zadać pytanie, czy skomplikowana tkanka Internetu jest zjawiskiem realnym? Niewątpliwie tak.
Skoro nie sposób podważyć tego twierdzenia, cóż, zatem stoi na przeszkodzie, aby prawo i tutaj zaznaczyło swoją obecność? Myślę, że mamy do czynienia z kwestią niezwykle delikatną. Po pierwsze chodzi o wolność wypowiedzi, zaś po drugie o niebezpieczeństwo tworzenia martwych uregulowań.
Wolność przede wszystkim - powiada buńczucznie poeta.
Trudno w pierwszym odruchu nie poprzeć emocjonalnie takiego punktu widzenia, zwłaszcza po doświadczeniach epoki realnego socjalizmu. Cenzura, odgórnie sterowane środki masowego przekazu, nachalna propaganda. Cieszmy się, więc wolnością, jaką nam daje sieć.
Wszystko jest niezwykle piękne, zanim nie spotkamy się z nadużyciem potężnej siły komunikacyjnej, jaką daje Internet. Co ciekawe lubimy traktować zasady z dużą dozą nonszalancji, natomiast w konkretnych sytuacjach bywamy skrajnie rygorystyczni.
Wyobraźmy sobie, że jakiś żartowniś codziennie ogłasza światu, co wie na temat sąsiada, którego nie lubi. Opisuje jego wszeteczne, a misternie zmyślone poczynania, bawiąc się wysoce prawdopodobną reakcją otoczenia. Nieszczęsny sąsiad, któremu przez myśl by nie przeszło zastanawianie się nad mechanizmami wirtualnego świata, żąda od szacownej Temidy ochrony, zaś od sprawcy komputerowych igraszek zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
- Potwierdza to - mówi prawnik, - Że wolność tak, ale w granicach gwarantujących przestrzeganie określonych norm.
Pozwalam sobie zwrócić Państwa uwagę, że jest to przykład kolejnej i bynajmniej nie ostatniej oczywistości.
Jeżeli bowiem mamy, do czynienia z głoszeniem poglądów, bądź ideologii niosących ze sobą rzeczywiste zagrożenia, wtedy prawo wkraczać powinno z całą surowością. Żadne media nie powinny być wykorzystywane jako narzędzia komunikacji w związku z działalnością przestępczą, ani do owej działalności służyć.
Nie jest żadną tajemnicą istnienie stron internetowych służących do propagowania ideologii faszystowskich, czy też komunistycznych. Znaleźć można i to bez problemu adresy, pod którymi rozkwita w sieci antysemityzm. Uzasadnione oburzenie budzą tak zwane "skrzynki kontaktowe" dla pedofilów. Do tego dochodzi możliwość komunikowania się organizacji terrorystycznych. Organa ścigania rozmaitych krajów podejmują, co prawda udane działania, ale śmiem twierdzić, że tak zwana "ciemna liczba" jest wręcz ogromna.
Szczególnym przypadkiem działalności przestępczej, prowadzonej w Internecie jest naruszanie praw autorskich, czyli mówiąc dosadnie kradzież tych praw. Artysta może udostępnić swoje dzieło szerokiej publiczności nie licząc na jakikolwiek zysk, ale tej decyzji nikt nie powinien za niego podejmować.
Następnym przykładem niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą Internet, jest nie tyle ilość dostępnych tam materiałów pornograficznych, ile niezwykle łatwy do nich dostęp przez dzieci. Po prostu wystarczy komputer, łącze i brak domowej opieki. Niezwykle ważna jest, więc edukacja. Wskazywanie na możliwości, połączone z jednoczesnym ostrzeganiem.
Jako ciekawostkę pozwalam sobie dodać, że program komputerowy podkreśla słowo "Temida", jako wyraz, którego nie ma w słowniku, zaś słowo "praw", jako przestarzałe.
Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Dlatego, że chciałbym z całą mocą przestrzec przed stanowieniem takich norm prawnych, których egzekwowanie jest niemożliwe. Bardzo łatwo jest uchwalić ustawę, a nawet szereg ustaw, czy też dokonać nowelizacji kodeksu karnego w przeświadczeniu, że samo istnienie prawa załatwi w czarodziejski sposób wszystkie problemy związane z funkcjonowaniem Internetu. Nic bardziej błędnego, tym bardziej, że właśnie wirtualne przestrzenie są wyjątkowo dogodnym miejscem do kpienia sobie z wadliwie napisanego prawa.
Wprowadzenie zakazów wymagałoby skonstruowania programów śledczych, umożliwiających ciągłe przeglądanie zawartości sieci, takie zaś programy stanowiłyby wyzwanie dla komputerowych geniuszy. Nastąpiłby kolejny wyścig, którego wynik trudny jest do przewidzenia.
Nawiasem mówiąc krążą po świecie legendy o istnieniu programów monitorujących, działających w sposób tyleż dyskretny, co bezprawny.
Nie twierdzę, że należy w poczuciu bezsilności problemy te omijać. Wręcz przeciwnie, są one jednak trudnym i niezwykle odpowiedzialnym wyzwaniem dla ustawodawcy, dotyczą, bowiem granicy pomiędzy ochroną prywatności, a zapewnieniem bezpieczeństwa obywatelom.
Proszę wybaczyć tę następną oczywistość, ale na wstępie uprzedzałem, że będzie ich sporo!
Teraz słów parę o marzeniach, marzeniach pieśniarza opisującego świat.
Twórczość, jaką, się zajmuję nie należy do propozycji łatwych w odbiorze. Gęste znaczeniowo piosenki wymagają odpowiedniego miejsca i nastroju sprzyjającego skupieniu. Nie mam wątpliwości, że istnieje możliwość prezentowania ich w mediach, ale jest z tym pewien, dosyć istotny kłopot. Nie dotyczy on zresztą wyłącznie tak zwanej piosenki autorskiej, ale większości zjawisk z dziedziny i pogranicza kultury wysokiej. Publiczne media bezskutecznie próbują pogodzić misję kulturotwórczą z działalnością ściśle komercyjną, ze szkodą dla tej pierwszej. Media komercyjne, ulegając dyktatowi sondaży oglądalności, spychają ambitne propozycje na margines, albo się nimi po prostu nie zajmują.
Zastanawiam się, czy Internet daje możliwość dotarcia z taką właśnie sztuką do szerokiej Publiczności, oraz czy artyści potrafią ją wykorzystać? Ja sam, jak na razie czynię to w sposób ograniczony, ale wynika to z tego, że od niedawna jestem posiadaczem komputera, który nadal stanowi dla mnie wielką zagadkę. Nie tak wielką jak na początku, ale nadal zagadkę.
Wyobrażam sobie jednak emitowane w sieci koncerty, recitale, spotkania autorskie, relacje z wystaw i wreszcie serwisy informacyjne traktujące o ciekawych wydarzeniach artystycznych. Powinny być niekonwencjonalne w formie, czyli krótko mówiąc niebanalnie przykuwające uwagę. Wiem, że takie pomysły są już realizowane i stanowi to dla mnie powód do wielkiej radości.
Lawinowy wręcz rozwój technologii, a także coraz doskonalsze programy mogą spowodować, że sieć stanie się konkurencją dla opętańczo skomercjalizowanych mediów, a w każdym razie daje nadzieję, że znajdzie się w niej miejsce dla sztuki przez duże "S".
Nie należy się rzecz jasna łudzić, że Internet okaże się nagle oazą, w której z dnia na dzień taka właśnie sztuka będzie rozkwitać. Tutaj także działa nieubłagane prawo popytu i podaży, ale swoboda dotarcia do Publiczności wydaje się znacznie większa.. Wymaga to wielkiej pracy i odwagi w przełamywaniu stereotypów.
Mam takie wrażenie, że snując artystyczne marzenia poruszam się w kręgu kolejnych oczywistości, ale nie muszę chyba tłumaczyć, że dla kogoś, kto przez pół życia posługiwał się maszyną do pisania komputer to zupełnie inne narzędzie. Dla mnie przyznam niezwykle użyteczne. Skądinąd poczta elektroniczna jest bardzo wygodna, ale niedobrze byłoby, gdyby zastąpiła kawiarniane rozmowy, albo listy pisane osobiście.
Na koniec spróbuję zainteresować Państwa pewnym paradoksem. Pozwoliłem sobie bez wahania stwierdzić, że Internet to zjawisko całkowicie realne. Oczywiście, jeżeli mamy na myśli komputery, serwery, portale, witryny, konta pocztowe i programy to z pewnością tak, ale nie zapominajmy o dziwnych stronach ludzkiej psychiki, czy jak wolą inni - duszy.
Istnieje, bowiem możliwość ucieczki od rzeczywistości. Błądzenia w wirtualnych zakamarkach jako zupełnie inna, wolna od stresów dnia codziennego i własnych kompleksów osoba. Anonimowość daje niezwykłą siłę. Można być tym, kim się tylko chce. Ekran, klawiatura i oto tworzymy swój własny świat. To nieistotne, że w wielu wypadkach sieciowi interlokutorzy prowadzą podobną grę. Można przybrać nową postać, można zmieniać bez się końca. Można wyładować na kimś nagromadzone frustracje.
Czy to jeszcze realna rzeczywistość, czy coś na kształt marzeń sennych? Czasem żałujemy, że piękny sen właśnie się skończył. Do klawiatury można wrócić i śnić od nowa.
W niedalekiej przyszłości być może dysponować będziemy programami, umożliwiającymi wygenerowanie elektronicznych artefaktów, obdarzonych mimiką i barwą głosu. Potem przyjdzie kolej na nadawanie i odbieranie wrażeń dotyku. A potem? Potem trudno będzie wychodzić z elektronicznych fantasmagorii. Bardzo trudno.
Internetowe uzależnienia są już dzisiaj faktem i to przedostatnia oczywistość w moich rozważaniach.
Ostatnia jest taka, że sieć powinna być narzędziem służącym do poznawania tajemnic tego, co nas otacza, a nie maszynerią, dzięki której będziemy uciekać, uciekać coraz dalej.


                                                                
                                                                                 Leszek Wójtowicz
                                                                                 Kraków, 09.05.2002r.



11.02.2006r. Festiwal w Nowym Sączu
14.02.2006

     Przed wielu, wielu laty..., a było to nieprzywoicie wręcz dawno, kiedy zacząłem pobierać nauki w Szacownym I Liceum Ogolnokształcącym im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Tam właśnie wymyśliłem, aby co roku organizować Festiwal Młodych Talentów.
Cudna to była impreza. W sali Domu Żołnierza spotykali się artyści ze szkół średnich Nowego Sącza i grali z wielkim zapałem. Przeważał dynamiczny big-beat, ale i pieśni Bułata Okudżawy bywało śpiewano z powodzeniem. Po paru latach konkurs stał się imprezą wyłącznie I Liceum.
     W tym roku w sali Sokoła po raz (nie żartuję) t r z y d z i e s t y spotkali się młodzi pasjonaci śpiewania. Piękny koncert galowy zorganizowali Basia i Olek Porzuckowie, zapraszając mnie, abym ballady swoje zaśpiewał.
     Przybyłem, zaśpiewałem, brawa rzęsiste zbierając. Oklaskiwałem także najszczerzej Przyjaciół i Młodzież zdolną niezwykle, a potem w licealnej kawiarence wspominaliśmy długo dawne czasy, Paniom i Panom Profesorom szczerze za pracę najpiękniejszą dziękując i gratulacje składając.
     Do Kabaretu dojechać nie mogłem, ale cóż - echa porywów młodości wracają czasem niespodzianie i na ich spotkanie wybiec trzeba koniecznie.
    


[ podstrona 6 z 6   | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 ]

Copyright © 2024 Leszek Wójtowicz. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wykonanie strony Website